-Niezależne centrum kultury-
„Musimy kochać sztukę w nas, a nie siebie w sztuce”

Przyjaciele

Festiwal Grzesiuka
List jednego z widzów spektaklu…

List jednego z widzów spektaklu „Mewa”, do reżysera:

Szanowny Panie, W imieniu zaprzyjaźnionych ze mną osób składam na Pana ręce serdeczne podziękowanie dla Pana, jako Reżysera spektaklu Mewa, oraz dla Zespołu Aktorskiego Teatru Baza. Muszę przyznać, że znużyło mnie eksperymentowanie z klasycznymi tekstami na deskach polskich scen. Poza tym część oglądanych przeze mnie inscenizacji zwyczajnie mało mnie obchodzi – nie porusza mnie, a głównym motywem chodzenia do teatru stało się poszukiwanie aktorskiego kunsztu.  Nie przypuszczałam, że spotka mnie jeszcze coś takiego, czego doświadczyłam w trakcie oglądania Pańskiego spektaklu. Po pierwsze zdumiała mnie dojrzałość Zespołu, a szczególnie jego żeńskiej części, oraz trafne obsadzenie ról (chyba nie tylko zgodnie z tzw. „warunkami” ale i z możliwościami warsztatowymi).  Przede wszystkim jednak mocno uderzył mnie sposób interpretacji dzieła Czechowa. Dotychczasowe jego wersje, które miałam okazje oglądać, miały wprawdzie w sobie ową „rosyjską duszę” ale grane były raczej w sposób analityczny.  Zwykle podziwiałam umiejętność odtworzenia przez aktorów specyficznej aury letniska, w której łatwiej było skupić się nad rozbudowanymi partiami dialogowymi.  Tym razem artystom pozwolono rozpalić na scenie namiętności, co przełożyło się na autentyczne udzielanie się emocji widzom. Muszę przyznać, że dawno w teatrze tak pozytywnie nie osłupiałam. Sztukę zobaczyłam jakby na nowo. Z rosyjskiej nostalgii  przeszła prawie w wymiar szekspirowskiej tragedii,  a temat niemożności tworzenia i nieszczęśliwej miłości został świetnie uwypuklony poprzez problem czym jest marzenie, a czym powołanie. Widzowi nie dano chwili wytchnienia z powodu prawdziwej pasji z jaką Aktorzy odgrywali wewnętrzne i zewnętrzne konflikty (oczywiście może to być również zarzut). Najbardziej zaskoczyło mnie jednak poprowadzenie postaci Niny, która zwykle przedstawiana była jako osoba, która okupując cierpieniem realizację marzenia, uzyskuje wyzwolenie, staje się silniejsza. W tym wypadku jest odwrotnie – przeżywane przez nią wątpliwe „spełnienie”, być może wbrew powołaniu, prowadzi ją do destrukcji duchowej równej samobójczej śmierci Konstantego. Raz jeszcze dziękuję za chwile prawdziwych wzruszeń. Pozdrawiam życząc Panu oraz całemu Zespołowi dalszych owocnych działań Edyta Pasek-Paszkowska
zaprojektowane przez: ontherocks